Nadrzecze, czerwiec 2003r.
Dlaczego Fundacja Kresy 2000? Pytanie to stawiam oczywiście nie Państwu, ale sobie i to od 5 lat, i od 5 lat - wielokroć przez innych o to pytany, nie jestem w stanie wyartykułować prostej odpowiedzi. Rzecz bowiem w tym, iż zakodowana jest ona w całym doświadczeniu mego blisko 60-letniego żywota, w tym - 40-letniej pracy i działań w obszarach teatru i plastyki. Zamknięta jest ona we mnie bardzo głęboko - w głębi bardzo osobistej i bez krztyny ekshibicjonizmu - trudna do wydobycia. Ale spróbuję... Dlaczego "fundacja"? - bo dzieckiem z domu wyniosłem, że "fundować", czyli po polsku "dawać" - to wielokroć przyjemniej niż "brać". I ja - Stefan Szmidt - aktor, malarz i moja żona - Alicja Jachiewicz - również aktorka. Kilka znaczących, więcej lub mniej filmów, kilka seriali, kilka wystaw, kilka zdjęć i wywiadów w gazetach, ileś ról na scenach Warszawy, a może... Krakowa, kto to wie, kto to będzie pamiętał... Dlaczego "kresy"? - bo piękne, głęboko zakorzenione w polszczyźnie, słowo - nie mające swojego równoważnika w żadnym europejskim języku, ze względu na pierwiastek emocjonalny w nim zawarty i polską historię. O tych kresach nasłuchałem się najpierw u kolan Dziadka, w jego opowieściach z praktyk odbywanych po studiach w dobrach swoich fundatorów, gdzieś tam w jakichś Szychranach. Tam też przyszedł na świat mój Ojciec. Kresów naoglądałem się też, jako dorastający chłopak, w domu rodzinnym w Majdanie Księżpolskim pod Biłgorajem, na reprodukcjach obrazów mego stryjecznego pradziada po babce Marii Szmidtowej z domu Chełmońskiej. Tam też pierwszy raz w życiu oglądałem spłowiałe albumy z reprodukcjami Branta, Wierusza, Malczewskiego, tam też zatapiałem się po uszy w sienkiewiczowskiej .Trylogii.. Matka w moje życie wniosła rodzinne tradycje powstańcze 1863 roku, tradycje lwowskie. Jej ucieczka ze zbolszewizowanego Lwowa w 1940 roku zakończyła się pod Biłgorajem. Aby było bliżej wracać. Żyje do dziś ze Lwowem pod powiekami i w sercu. Tu w liceum biłgorajskim, w latach 50-tych na lekcjach historii z ust ukochanego, lwowskiego profesora, siedzącego .na walizkach. tu w Biłgoraju, do końca życia - dowiedziałem się, że to tu, na mojej ziemi niedaleko stąd jest Horodło, pamiętne zawarciem Unii Horodelskiej i jej ukoronowaniem w pojęciu i treści Rzeczpospolitej Obojga Narodów - Unii Lubelskiej. To tu niedaleko stąd instynkt obywatelski zaowocował niegdyś konfederacją Szczebrzeską, Tarnogrodzką, nieco dalej sienkiewiczowskimi - Gołębiem i Tyszowcami. A więc, mimo iż .kresy. moich Dziadków i Rodziców, a także mojej żony (Wileńszczyzna) zostały gdzieś w tamtej Rzeczpospolitej - mamy też tu swoje .kresy., w naszej Rzeczpospolitej. To tu na .tych kresach. wzniósł swoje miasto - państwo w XVI w. Wielki Hetman Jan Zamoyski. Zamość - jedyny po tej stronie Alp, pomnik renesansowej urbanistyki. To tu, kiedy Rzeczpospolitej nie stało, na początku XIX w. urzeczywistniło się "państwo zastępcze", czyli Rzeczpospolita Puławska książąt Czartoryskich w nieodległych stąd Puławach. Jesteśmy w Nadrzeczu na północnym skraju odwiecznej Puszczy Solskiej. Roztocze. Za "moim" nadrzeczańskim lasem roztacza się zbocze Panasówki, zwieńczone krzyżem, ze świętą dla kilku pokoleń Polaków, datą 1863. To tu w Puszczy Solskiej, 80 lat później, za mojego już życia, podczas okupacji niemieckiej, rozegrało się Powstanie Zamojskie, w pełni porównywalne, pod względem zaangażowania środków militarnych, tzw. "potencjału ludzkiego" i bezmiaru ofiar, do Powstania Warszawskiego - z tym, że bez jego legendy. Być może dlatego, że było powstaniem chłopów zamojskich i biłgorajskich. Być może dlatego, że było powstaniem udanym... Z Nadrzecza i Biłgoraja, jak batem strzelił prosta droga do Tarnogrodu, Szczebrzeszyna, Zamościa, Tyszowiec, Lublina, Puław... Blisko... coraz bliżej do Lwowa, Żółkwii, Stanisławowa, Kamieńca Podolskiego. Ale przede wszystkim blisko do ludzi, którzy przez trwanie i służbę chcieli odcisnąć ślad na swojej ziemi. Na tej ziemi... Czas transformacji. Czas wolności i nadziei. Rok 1990. Po trzydziestu latach przyjechałem tu - na chwilę. Z żoną i córką. Wsród biłgorajskich .lasków, piasków i karasków. - powietrze zapachniało mi dzieciństwem, młodością, kresami. Spotkałem ludzi - ludzi stąd - i zostałem. To wszystko. Blisko stuletni dom, przywieziony z nieopodal i na nowo postawiony na zakupionym skrawku nadrzeczańskiej ziemi, zaczęli odwiedzać sąsiedzi, a także przyjaciele i koledzy, z nie znanego i obcego im świata - świata teatru, filmu, obrazu, muzyki. Obcego dla obu stron. Z dnia na dzień zaczęli jednak podchodzić do siebie wzajemnie coraz częściej, coraz bliżej. Rok 1997. Alicja, Dominika i Stefan Szmidtowie ustanawiają Fundację Kresy 2000 i tworzą Dom Służebny Polskiej Sztuce Słowa Muzyki i Obrazu w Nadrzeczu k/Biłgoraja. Główne cele Fundacji: działalność na rzecz kultury i sztuki współczesnych kresów Rzeczpospolitej, ochrona historycznego dziedzictwa kulturowego, tradycji zwyczajów kresowych, działania na rzecz rozwoju artystycznego ludzi utalentowanych, przede wszystkim dzieci i młodzieży z regionu biłgorajskiego, stworzenie i finansowanie "Domu Służebnego..." jako miejsca działań twórczych, skupiającego wybitnych polskich artystów i ludzi kultury oraz utalentowaną młodzież z ziem południowo-wschodniej Polski. Dzięki tym, którzy wraz z fundatorami postanowili również zostawić w Nadrzeczu .swój ślad na tej ziemi., w ciągu 5 lat, zamykających się w datach 1997-2002, w sezonach artystycznych, trwających od maja do października, w comiesięcznych spotkaniach ze sztuką i kulturą w "Domu Służebnym..." - mieszkańcy Nadrzecza, Biłgoraja i okolic, a także coraz liczniejsi Goście z daleka, mogli: uczestniczyć:
|